Subiektywnie o różnicy pomiędzy terapią a coachingiem

terapia

Słowo coaching na stałe wpisało się w słownik rozwijającego się profesjonalisty, człowieka nowoczesnego, zainspirowanego zachodnim stylem życia, które koncentruje się na dobrobycie. W związku z popularyzacją uczenia się ludzi przez całe życie coaching staje się wyjątkowo popularny również jako profesja. Często widuję reklamy szkół policealnych oferujące coaching jako przedmiot studiów, darmowych, dofinansowanych, obok zawodu spawacza, grafika komputerowego, masażysty, czy dietetyka, nie deprecjonując absolutnie wykonawców żadnego z wymienionych. Jako, że uwielbiam obserwować świat dookoła, od dawna mam cały szereg rozmyślań i wątpliwości związanych z coachingiem.

Co to jest Coaching?

Na początku kilka słów o tym, czym jest coaching. Informacje te znalazłem na portalu International Coaching Federation, jednej z najbardziej popularnych organizacji certyfikujących i przygotowujących coachów do pracy. Według ICF coaching służy poprawieniu wyników działania, usprawnieniu sposobu uczenia się a przez to podniesieniu jakości życia osoby z niego korzystającej. Celem coachingu jest zwiększenie potencjału do osiągnięcia wymarzonych rezultatów i budowania pewności siebie związanej z naturalnością tych umiejętności. Definicja mówi też, że coach zakłada, iż klient potrafi rozpoznawać, wyrażać i radzić sobie z własnymi emocjami.

Zastanawiając się nad tym, czym jest coaching, nasuwa mi się pytanie jaki jest sens osiągać wymarzone rezultaty, czy są one naprawdę potrzebne do życia w szczęściu i zdrowiu. I co dla nas znaczy słowo “szczęście”?

Alexander Lowen – amerykański psychiatra i psychoterapeuta, który w swojej pracy zajmował się związkami pomiędzy zdrowiem fizycznym a psychicznym, tak oto wyrażał się na temat koncentracji na wymarzonych celach: “Człowiek pogrążony w depresji (…) ignoruje życie ciała, życie w teraźniejszości, uważa je za nieistotne, gdyż jego wzrok spoczywa na przyszłych celach. Tylko one się liczą. (A. Lowen “Depresja i ciało”).

Czy coaching to próba szukania tego kim jestem, czy tego kim chciałbym być?

Jakże często marzymy o życiu, które jest nierealne. Iluzje pomagają nam na chwilę utrzymać równowagę, lecz nie konfrontują nas z wewnętrznymi siłami, które w nas działają. Te siły na różne sposoby dają nam o sobie znać. Choćby przez tak zwane choroby somatyczne, poprzez nocne szczękanie zębami, sztywne mięśnie, skurcze, czy napady paniki, agresję, lęki albo nerwice, a dalej nadciśnienie i wiele innych. Siły te to też bardzo często ogromny smutek, który w nas tkwi będący źródłem depresji. Siły, o których mówię często zapędzają nas w sidła uzależnienia od alkoholu, narkotyków i seksu.

Łatwo się zgodzić ze stwierdzeniem, iż mało kto w dzisiejszym świecie akceptuje do końca to, kim jest i chce trochę podreperować swój wizerunek. Nasi rodzice też często nie byli w stanie zaakceptować nas takimi jakimi byliśmy w dzieciństwie i bywało, że chcieli nas poprawiać słowami: wyprostuj się, nie garb się, będziesz najlepszy/a, nie bądź beksą, nie daj się, nie bądź ciapą, fajtłapą. Oczywiście wszystko to w dobrej wierze i w nadziei, że będziemy mieli w życiu lepiej niż oni. W związku z tym, w potrzebie aprobaty sami opracowaliśmy mnóstwo mechanizmów, które nie pozwalają nam samym poznać kim jesteśmy.

Korzystamy z całego zestawu masek, ról jakie sami sobie narzucamy lub przyjmujemy z nadania systemu rodzinnego, w którym na co dzień funkcjonujemy. Jedno jest pewne, coaching nie pomoże nam odkryć prawdy, która nas ukształtowała. Może nam pomóc o niej na chwilę zapomnieć, odsunąć i na moment zlekceważyć. Może dostarczyć kilka nowych masek do naszej kolekcji.

W innej swojej książce (“Lęk przed Życiem”) Lowen pyta: “Dlaczego nie porzucimy naszej roli, nie przestaniemy grać, nie odrzucimy fasady, czy nie zdejmiemy maski? Odpowiedź brzmi: nie jesteśmy w pełni świadomi, że nasz wygląd i zachowanie nie są w pełni szczere. Maska czy fasada stały się częścią naszego istnienia. Rola przekształciła się w naszą naturę i zapomnieliśmy, jaka była ta pierwotna. Staliśmy się tak silnie zidentyfikowani z rolami i grą, że nie jesteśmy już w stanie wyobrazić sobie, iż może być inaczej”.

My nie chcemy prawdy, chcemy sukcesu

“Wanting to be someone else is a waste of who you are.”

Kurt Cobain 1967 – 1994

A i współczesna kultura ze swoimi narzędziami i wszędobylskim marketingiem próbują nam wpoić myśl, iż nie mając niczego jesteśmy nikim. A skoro tak, mając najwięcej, jesteśmy kimś ważniejszym, pełniejszym i bardziej zasługującym na akceptację, miłość oraz idącą za nimi pełną akceptację i szczęście. Czy to zawsze są oczekiwania realistyczne? W istocie, jak mówi Lowen mogą one wynikać z ukrytej potrzeby większego szacunku do siebie i nadziei na osiągnięcie czegoś co Lowen nazywa autoekspresją – zdolności i możliwości wyrażania siebie i zaznaczania swojej obecności, możliwości realizowania się w miłości, szeroko rozumianej wolności i akceptacji.

Dlaczego w świetle tego co mówi Lowen mamy jeszcze przybierać kolejne maski – doskonałego sprzedawcy przynoszącego firmie największe zyski, zapracowanego i zaangażowanego haerowca, który pracuje po godzinach, silnego ojca, który podoła wszystkim obowiązkom. Po co nam odrealniony wizerunek człowieka sukcesu wśród przyjaciół i członków rodziny? Co dają komuś posty na facebooku w których chwali się, że udało mu się w dwa lata zapracować na Jaguara. Co dało takie podejście światu i innym ludziom? Bez refleksji, wcześniej czy później czar pryska i wracamy do poczucia beznadziejności i depresji. Tak też jest często w firmach, gdzie szefowie chcieliby zobaczyć w nas orłów sprzedaży, czy mistrzów obsługi klienta.

Nie wstydź się terapii

Tymczasem psychoterapia może pomóc dotrzeć do sedna sprawy i dzięki niej możesz dowiedzieć się czego tak naprawdę potrzebujesz w życiu i dlaczego nie możesz albo nie chcesz tego znaleźć. Przemyślenie sposobu w jaki działasz pozwoli zobaczyć gdzie szukać szczęścia i możliwości zmiany. Przyniesie to poprawę w funkcjonowaniu poprzez akceptację i poznanie siebie oraz uspokojenie, że nie musisz robić wszystkich rzeczy na świecie.

Praca z psychoterapeutą nie musi oznaczać, że jesteśmy chorzy lub że potrzebujemy pomocy bo sobie nie dajemy rady z codziennym życiem ale służy też poznaniu siebie i mechanizmów kierujących naszymi działaniami. Na sesjach często pracuje się długo i z mozołem. Niejednokrotnie opuszcza się gabinet w samopoczuciu gorszym niż przed wizytą. Jednak terapia pozwala spojrzeć na siebie i zaakceptować to, dlaczego jesteśmy tacy a nie inni. Pozwala zaciekawić się sobą i rozpocząć samopoznanie. Obserwacja siebie, wspólnie z uważnym, cierpliwym i akceptującym terapeutą może pozytywnie wpłynąć na wszystkie sfery naszego życia. Jeśli dowiemy się kim naprawdę jesteśmy i uporządkujemy sobie tą wiedzę, zrozumienie dlaczego nasze relacje z partnerem, czy kolegami w pracy wyglądają właśnie tak, będzie dużo prostsze. Bardzo często poprzez wgląd i refleksję nad własnym życiem od dzieciństwa do chwili obecnej również relacje z rodzicami ulegają diametralnej zmianie, często się uspokajają, zyskują wymiar akceptacji. A to są małe kroki do przyzwolenia sobie na bycie naturalnym i autentycznym.

Autor: Jakub Gałązka

W pracy nad niniejszym tekstem opierałem się na następujących książkach:

Alexander Lowen, “Depresja i Ciało”.

Alexander Lowen, “Przyjemność”.

Alexander Lowen, “Lęk przed Życiem”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *