Do popełnienia tego felietonu zainspirowała mnie książka Anety Borowiec i Beaty Wróbel – ,,Sztuka kobiecości”. Jeśli nie jest to pozycja znana, czym prędzej warto nadrobić. Czytając kartka po kartce miewałam krytyczne myśli, wynikające nie z błędów merytorycznych, bo tego tam nie znajdziemy, a z czegoś co odróżnia tę książkę od medyczno-psychologicznego poradnika. Autorki mają wiedzę, ale i własne poglądy i to nimi się dzielą. Zbudowały je na doświadczeniu bycia kobietą i bycia przy kobietach. Mnie szczególnie zatrzymał aspekt ciała – zdrowia.
Pracując z osobami, które zgłaszają problematykę zaburzeń nastroju lub psychosomatyki, nie sposób nie być zorientowaną na kwestię wykraczające poza psychologiczny dobrostan. Pytam więc pacjentki o aktualne badania, próby diagnozy ich dolegliwości u lekarzy różnych specjalności. Jeśli nie wiedzą, nie mają, nie były – to polecam. Myślę o świecie przeżyć człowieka systemowo i tak jak nasza psychika oddziałuje na ciało, tak ciało oddaje do psychiki. Kolejnym ważnym obszarem jaki eksploruje z każdą pacjentką jest jej seksualność. I znowu nie sposób pytać tylko o potrzeby, tylko o orientacje, tylko o jakość życia seksualnego, nie pytając o to, jak pacjentka dba o swoje zdrowie. Tak, w gabinecie terapeuty może paść pytanie, czy pani się regularnie bada i może chodzić nie tylko o podstawowe badania krwi, czy endokrynologa, ale i ginekologa!
Odpowiedzi pacjentek budzą moje zdziwienia, zmartwienie, a czasem złość, wynikającą z frustracji. Bo lubię te moje pacjentki, jestem kobietą, rozmawiam z lekarzami, śledzę statystyki, kibicuje @mamaginekolog, czy @kasia_coztymseksem. Kobiety wciąż za mało się badają, bagatelizują, nie słuchają swojego ciała, nie znają go, nie oglądają, wstydzą się. Mówią ,,tam jest ok”, ,,tam nic mi nie dolega”. Konsekwencje wędrowania do ginekologa po antykoncepcję albo ,,po ciąże” są już szeroko opisane przez mądrzejszych, chociażby we wspomnianej książce. Trwają też wspaniałe kampanie, działania specjalistów, poruszające tematy od ,,body shaming”, przez ,,ubóstwo menstruacyjne”, po wielopłaszczyznową edukację seksualną. To ważne.
Dla powodzenia psychoterapii, służącej najkrócej przypominając, przywróceniu dobrostanu psychicznego, co poprawia (lub naprawia) jakość życia, ważne jest przezwyciężanie wstydu. Takiego wstydu, który nas hamuje, karmi się lękiem przed oceną, stratą. Podziękowanie wstydowi i odstawienie go jest po to, aby się dzielić tym co w nas, ale i przyjmować to, na czym możemy wzrastać, nie przypisując temu negatywnych, dewaluujących odczuć. Jeśli kobieta nie dba o swoje zdrowie, nie lubi swojego ciała, nie ma radości z relacji, bliskości, to ja mam taką myśl, czy ufa sobie, czy umie ufać innym? Jak dobrze żyć bez zaufania? A jak się nauczyć zaufania? Poprzez lubienie siebie, wtedy można sobie zaufać, że wiem co dla mnie dobre, gdzie mam granice, jakie mam potrzeby, jak sobie poradzę z naruszeniem mnie.
I poprzez wiarę w to, że inni się o nas zatroszczą lub, że są raniący przez własne problemy, własny lęk, a nie chęć zniszczenia nas, wtedy zaufamy innym. A co jest magicznym lekarstwem? Samoświadomość i rozmowa. To powtarzam moim pacjentką. I chciałabym aby to odnosiło się do myślenia o ciele i zdrowiu każdej z nas.
Ginekolog i psychoterapeuta to zawody bardzo blisko kobiety i dla kobiety.
Nie służą zawstydzaniu kobiet, nie wdzierają się na siłę do ich intymności.
Istnieją dla a ich zdrowiu fizycznego i psychicznego.
Wzmacniają poczucie kobiecości. Korzystajcie drogie Panie bez wstydu.
Autor: Klaudia Majka, psycholog, psychoterapeuta